Ja kontra zaćma 1:0

Pan Eugeniusz z Kępna (62 lata) opowiada o tym, jak pokonał zaćmę i wrócił do swojego ukochanego ping-ponga.

 

Widzi Pan?

Teraz? Świetnie. Mogę czytać nawet najdrobniejszy druk. I to, uwaga, bez okularów!

 I nawet do czytania nic Pan nie zakłada?

Gdyby zapytała mnie Pani o to pół roku temu, to odpowiedź byłaby zupełnie inna. Nie tylko do czytania zakładałem, ale i w dal musiałem mieć okulary, a i tak ledwo widziałem.

To co się wydarzyło?

Zaćma. Dzięki temu, że miałem zabieg usuwający zaćmę, dostałem soczewki, które nie tylko zniwelowały „ślepnięcie”, ale także skorygowały wadę wzroku.

Jak Pan się zorientował, że ma Pan zaćmę?

Szczerze? Wyszło przed przypadek. Poszedłem do optyka, bo miałem beznadziejne oprawki i musiałem sobie wymienić. Przy okazji optyk miał mi dobrać odpowiednie szkła i jakoś mu nie szło, żeby dopasować takie, w których bym dobrze widział. Szczególnie w lewym oku: cokolwiek mi proponował i tak nie mogłem złapać ostrości. Ostatecznie polecił, żebym pojechał do Wrocławia do kliniki, w której mieli mi zrobić dokładne badania i wyjaśnić, co się dzieje w oku.

Co Pan pomyślał, kiedy usłyszał Pan, że to zaćma?

Zdziwi się pani, ale ta wiadomość mnie uspokoiła. Bałem się, że mogą to być jakieś rakowe historie – czasem się tak zdarza, że zaczyna się od oka. Albo jaskra, której się nie operuje, tylko można ewentualnie powstrzymać. A wiedziałem, bo dużo się o tym mówi, że zaćmę da się usunąć. Tylko trzeba poczekać w kolejce. Ja od razu zdecydowałem, że zrobię to prywatnie.

Żeby nie czekać?

Nie. Nawet nie to. Nie był to w każdym razie najważniejszy argument. Najistotniejsze dla mnie było to, żeby można było skorygować przy okazji wzrok. Kiedy skończyłem 44 lata, zaczął mi się pogarszać wzrok i dostałem okulary do czytania. A potem również miałem do dali – prawie 4 dioptrie. I to mi bardzo przeszkadzało. Szczególnie w pracy.

Dlaczego?

Jestem kominiarzem i okulary utrudniają działanie. To jest niebezpieczna praca, więc z jednej strony trzeba dobrze widzieć – chodzi się po strychach, po piwnicach, w różne miejsca trzeba dotrzeć, a z drugiej – ponieważ zawsze jest pełno brudu przy przeczyszczaniu, to zakładamy maski, wtedy okulary parują, a człowiek zupełnie przestaje widzieć. Często w ogóle rezygnowałem z okularów. Kiedy dowiedziałem się, że można przy okazji skorygować wzrok, to uznałem, że to jest dokładnie to, czego mi trzeba.

Nie bał się Pan zabiegu? To w końcu operacja i to na oku.

Nie bardzo. Wcześniej byłem spokojny, a już po pierwszym zabiegu, w ogóle nie bałem się drugiego. Widziałem już, że nic nie boli. również potem nic nie czułem.

Wrócił Pan do pracy?

Tak, od września chodzę normalnie. Wszystko jest bez zarzutu. Tylko częściej zakładam okulary ochronne, żeby chronić nowe soczewki. I jest tak samo, a nawet jeszcze lepiej, bo teraz widzę normalnie. Jak dziecko (śmiech). No i wróciłem do mojego ukochanego ping-ponga.

 

Rozmowa z Panem Eugeniuszem została przeprowadzona w ramach kampanii edukacyjnej
“Lepszy wzrok, lepsze życie”